Stan faktyczny:
Azor - stabilny emocjonalnie, spokojny, mądry i dojrzały pies, został zaproszony na szkolenie psów jako tzw. „psi profesor”. W trakcie szkolenia, jeden z uczestniczących psów - Burek, spuszczony ze smyczy, podbiegł do Azora, zaatakował go i pogryzł.
Jakie kroki prawne może podjąć w tej sytuacji opiekun Azora?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba rozważyć dwie sytuacje.
W mojej ocenie – pewne niuanse mogą istotnie rzutować na kwestię odpowiedzialności, a w konsekwencji tego również na to, kto powinien pokryć np. koszty związane z leczeniem Azora.
Pierwsza sytuacja – odpowiedzialność opiekuna Burka
Burek na szkoleniu został spuszczony ze smyczy przez swojego opiekuna lub będąc na smyczy został doprowadzony do Azora celem np. obwąchania. Wtedy zaatakował Azora i go pogryzł. Burek przy tym działał z własnego popędu tj. niezależnie od człowieka (czyt. nikt go nie szczuł na Azora). W takim przypadku pełna odpowiedzialność za zdarzenie spoczywa na opiekunie Burka, który zwolnił psa ze smyczy lub podszedł z nim do Azora. Co ciekawe – nawet w sytuacji, gdyby Burek sam wyswobodził się z obroży, szelek czy po prostu zerwał się ze smyczy – prawo traktuje taką sytuację, jako tzw. winę w nadzorze, czyli upraszczając – domniemywa się winę opiekuna. Zgodnie z art. 431 Kodeksu cywilnego opiekun Burka to osoba, która „zwierzę chowa”, czyli faktycznie się nim opiekuje. Taka osoba – co do zasady – jest zobowiązana do naprawienia szkody wyrządzonej przez swojego psa niezależnie od tego, czy był on pod jego nadzorem, czy też zabłąkał się lub uciekł. Opiekun Burka mógłby zwolnić się z odpowiedzialności tylko wówczas, gdyby nie ponosił winy.
Druga sytuacja – odpowiedzialność opiekuna Burka i instruktora szkolenia
Burek został spuszczony ze smyczy przez swojego opiekuna na wyraźne polecenie instruktora szkolenia (cyt. „Spuśćcie ze smyczy psy. Nic się nie stanie. Azor jest spokojny i bardzo ładnie czyta mowę ciała innych psów”). Co więcej, instruktor wiedział, że Burek dopiero uczy się różnych pożądanych zachowań, nie zawsze jeszcze panuje nad swoimi emocjami i zdarzają mu się potknięcia w nauce. Tak na marginesie – Burek trafił na to szkolenie, głównie dlatego, że często okazywał wobec innych psów agresywne zachowania. Instruktor wiedział o problemach Burka, ponieważ akurat w tej szkole każdy uczestnik szkolenia przed jego rozpoczęciem wypełnia ankietę, w której wskazuje co go skłoniło do przyjścia na zajęcia i co chciałby przepracować ze swoim psem.
W mojej ocenie w tym przypadku można będzie mówić o odpowiedzialności solidarnej – opiekuna Burka oraz instruktora szkolenia. Nie będą miały zastosowania zapisy z regulaminu szkolenia, brzmiące np. tak: „Opiekun psa jest całkowicie odpowiedzialny za wszelkie szkody wyrządzone przez swojego psa zgodnie z obowiązującymi przepisami” czy „za ewentualne szkody wyrządzone przez psa lub uszczerbku na zdrowiu samego psa, odpowiada właściciel (odpowiedzialność cywilna z tytułu posiadania zwierzęcia)”. Po pierwsze należy pamiętać, że żaden regulamin nigdy nie jest ważniejszy niż obowiązująca ustawa. Nie można wobec tego wskazywać, że zawsze, w każdym przypadku to opiekun odpowiada za wszystkie szkody wyrządzone przez swojego psa.
W tym konkretnym przykładzie o możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności także instruktora szkolenia przemawia fakt, że jako profesjonalista powinien był zapobiec możliwości ataku Burka na Azora, a nie polecać wszystkim kursantom spuszczenia psów ze smyczy, twierdząc że Azor „ładnie czyta mowę ciała innych psów”. Instruktor zdawał sobie sprawę z problemów Burka i nie powinien był dopuścić do tego, aby Burek znalazł się przy Azorze bez możliwości zapanowania nad jego zachowaniem.
W tym przypadku, w odniesieniu do instruktora szkolenia nie mamy do czynienia z winą w nadzorze i domniemaniem winy, a z tzw. ogólną zasadą winy. Oznacza to, że trzeba będzie udowodnić winę instruktorowi szkolenia w oparciu o art. 415 Kodeksu cywilnego, a dokładniej wykazać, że mimo posiadanej wiedzy o problemach Burka dopuścił do bezpośredniego, będącego poza kontrolą, kontaktu z Azorem, które skutkowało pogryzieniem. W takim stanie faktycznym można mówić o niedbalstwie instruktora szkolenia, który nie zachował należytej staranności, a jako profesjonalista i osoba posiadająca odpowiednie kwalifikacje i wiedzę mógł i powinien taką staranność zachować.
Skoro instruktor wydał polecenie o spuszczeniu ze smyczy Burka, to dlaczego jego opiekun (który przecież informował instruktora o problemach Burka) także ponosi odpowiedzialność w tej sytuacji? Dzieje się tak dlatego, że odpowiedzialność opiekuna psa jest bardzo szeroko zakrojona i jest odpowiedzialnością na zasadzie winy w nadzorze, która jest domniemana. Na dobrą sprawę opiekun Burka mógł przecież po prostu odmówić wykonania polecenia instruktora. Aby móc uwolnić się całkowicie od odpowiedzialności za pogryzienie Azora opiekun Burka musiałby np. udowodnić, że wyraźnie protestował spuszczeniu Burka ze smyczy, odmówił wykonania polecenia, a to instruktor samodzielnie wypiął Burka z karabińczyka i umożliwił mu podbiegnięcie do Azora.
Nawet jednak tak ekstremalny przypadek nie wyłącza automatycznie możliwości dochodzenia roszczeń od opiekuna Burka. Artykuł 431 Kodeksu cywilnego w paragrafie 2 wprowadza bowiem odpowiedzialność na zasadzie słuszności, a to oznacza, że nawet jeśli opiekun Burka uwolniłby się od odpowiedzialności udowadniając, że nie ponosi on winy za to zdarzenie, to poszkodowany – opiekun Azora może od niego żądać całkowitego lub częściowego naprawienia szkody. Ważne jest przy tym, aby z okoliczności, a zwłaszcza z porównania stanu majątkowego opiekuna Azora i opiekuna Burka wynikało, że wymagają tego tzw. zasady współżycia społecznego. Tłumacząc z języka prawniczego, oznacza to tyle, że jeśli opiekuna Azora nie stać na leczenie psa, a opiekun Burka ma własną dobrze prosperującą firmę, wówczas opiekun Azora, mimo braku winy po stronie opiekuna Burka, może żądać od niego naprawienia szkody, a nawet zadośćuczynienia.
Opiekun Burka w takiej sytuacji później może domagać się tzw. regresu, czyli zwrotu kwoty, którą wyłożył np. na leczenie Azora, od osoby odpowiedzialnej za zdarzenie.
W obu sytuacjach opiekun Azora (z punktu widzenia prawa cywilnego) może domagać się:
- naprawienia szkody poprzez m.in. pokrycie kosztów leczenia, rehabilitacji, zniszczonych akcesoriów (np. szelek) czy kosztów behawiorysty, który pomoże wrócić Azorowi do równowagi psychicznej,
- zadośćuczynienia za doznaną krzywdę (dotkliwe pogryzienie jego psa przez innego psa na pewno było traumą nie tylko dla samego psa, ale również dla niego i wywołało u niego silny stres oraz cierpienie). Warto w tym miejscu przytoczyć fragment z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie II Wydział Cywilny Odwoławczy z dnia 7 września 2017 r. w sprawie sygn. akt: II Ca 1111/17 uznał, „że za dobro osobiste człowieka, podlegające ochronie na gruncie prawa cywilnego, może zostać uznana jego więź ze zwierzęciem, w szczególności z psem. Zerwanie tej więzi może wywoływać u człowieka smutek, tęsknotę, poczucie straty. Fakt, że zwierze jest istotą żywą, odczuwającą ból powodować może u człowieka także współczucie i współprzeżywanie doznawanego przez zwierzę cierpienia.”
Pamiętajcie jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest ugodowe załatwienie sprawy między opiekunem pogryzionego psa, a odpowiedzialnym za szkodę. Wśród opiekunów psów na szczęście w znacznym stopniu przeważają wrażliwi i rozsądni ludzie.
Na sam koniec dodam tylko, że wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń w opisanym powyżej stanie faktycznym jest całkowicie przypadkowe, a samo zdarzenie zostało wymyślone na potrzeby kazusu.